Ludzie Zwolenia. Maria Życzyńska (1889-1973)
Nasza Babcia, dzielna kobieta.
Takich wdów o podobnych losach było wiele….?
Warto przedstawić kobiety, które pozornie nie wyróżniały się z otoczenia niczym szczególnym, ale przecież to one, często samotne, owdowiałe, bez pomocy męża, dzielnie przez lata dawały wsparcie dzieciom, najbliższym. Budowały wspólnotę. Do takich osób należała moja babcia, Maria Życzyńska.
Rodzina
Była rodowitą zwolenianką, córką Józefa Michalskiego i Julii z Sułkowskich. Jej siostrą była Zofia Drozdowa, a bratem Stanisław Michalski, późniejszy rejent w Opatowie. Ojciec Marii, Józef Michalski, zajmował się rolnictwem, jak większość obywateli Zwolenia. Doceniał także potrzebę kształcenia dzieci.
Maria była bystrą dziewczynką, chciała się uczyć. Jednak na przełomie wieków, pod zaborami, kobiety miały niewielkie możliwości dalszego kształcenia. Edukacja kończyła się na czterech klasach szkoły elementarnej. Dla zdolnych zwoleńskich dziewcząt i chłopców pani Janina Czaplińska z Sycyny zorganizowała komplety tajnego nauczania. Niestety, plany Marii dotyczące jej kształcenia się nigdy nie zostały zrealizowane. Młoda kobieta wyszła za mąż za znanego działacza społecznego Jana Życzyńskiego i poświęciła się pielęgnowaniu domowego ogniska.
Od śmierci męża w 1937 roku sama wychowywała i dbała o wykształcenie swoich dzieci: Urszuli, Tadeusza, Janiny i Stanisławy. Tadeusz skończył medycynę na Uniwersytecie Warszawskim, został lekarzem ftyzjatrą i całe życie leczył chorych na gruźlicę. Janina natomiast była absolwentką farmacji na Uniwersytecie Poznańskim. Do emerytury pracowała w aptekach w Szczecinie.
Dom dla wszystkich
Warto zauważyć, że do osiągnięć babci Życzyńskiej należy też stworzenie domu, który stanowił oparcie dla wielu potrzebujących. Ten stojący do dziś dom, znajdował się przy ulicy Piłsudskiego (później Szkolnej) i był rozpoznawalnym miejscem wojennego Zwolenia.
To w tym budynku, w małym pokoiku na poddaszu, w latach okupacji niemieckiej odbywały się komplety tajnego nauczania. Jednym z inicjatorów organizacji tajnego kształcenia na poziomie szkoły średniej w Zwoleniu był syn Marii, Tadeusz Życzyński, wówczas student medycyny. Wykształcenie zdobyte w domu rodziny Życzyńskich pozwoliło wielu młodym ludziom na podjęcie studiów wyższych po wojnie.
Trudny czas okupacji niemieckiej i rolę domu Marii Życzyńskiej przedstawił pochodzący ze Zwolenia pisarz, Klemens Oleksik. W tomie jego opowiadań pt. „Krewni mojej matki” znajduje się opowiadanie „Będziemy przychodzić tu nocą”. Czytamy w nim:
Pan Tadeusz mieszkał z matką i dwiema siostrami w małym domku koło szkoły. Mały murowany domek, gdzie często odbywały się komplety. Znamy się wszyscy bardzo dobrze. Z Janką, siostrą Tadka, przerabiamy tę samą klasę.
Historia tego domu nierozerwalnie łączy się więc z historią zwoleńskiej inteligencji, jednak nie tylko ze względu na odbywające się tam tajne komplety. Przed wojną mieściła się tu redakcja „Dzwonu Zwolenia” oraz powstawały artykuły do „Głosu Młodej Wsi”, pod redakcją Stanisława Podrygałły. W domu Marii Życzyńskiej zamieszkiwali również nauczyciele zwoleńscy: m. in. kierownik szkoły Stanisław Kulawik z żoną, tu kwaterowali też księża.
To dzięki postawie babci Marii Życzyńskiej działania dla dobra wspólnego były możliwe.
Ja zapamiętałam babcię Życzyńską jako osobę wysoką, ciemno ubraną, poważną. Budziła respekt. Jako mała dziewczynka ją jedną z własnej woli całowałam w rękę. Nikt mnie do tego nie nakłaniał.
Myślę, że babcia osiągnęła w życiu to, co najważniejsze: wychowała dzieci na wartościowych ludzi.