Święta Wielkanocne na zwoleńszczyźnie we wspomnieniach Mariana Kwapisiewicza
Święta Wielkiej Nocy poprzedzał kilkutygodniowy tzw. Wielki Post, począwszy od Środy Popielcowej, a skończywszy na Wielkiej Sobocie. W Popielec i Wielki Piątek obowiązywał post ścisły, podczas gdy przez cały czas postu poszczono 3 dni w tygodniu: w środę, piątek i sobotę, niekiedy można było używać nabiału, a krasić tylko tłuszczem roślinnym i olejem rzepakowym, lnianym, rzadko słonecznikowym. Gospodarze dostarczali do olejarni nasiona rzepaku, lnu i wybijali tzw. załogę, a otrzymywali w zamian olej i wytłoczyny zbite w plaster czworokątny, tzw. makuch, którym karmiono inwentarz żywy. Smażono często placki kartoflane tzw. bliny, rzadziej naleśniki z makiem lub powidłami śliwkowymi. Główną podstawę jedzenia stanowiły kartofle z barszczem z grzybami lub kapustą oraz kasze jaglane, jęczmienne i gryczane. W czasie wielkopostnym nie wolno było odbywać zabaw, ale w środopoście, tj. w dniu środowym na przełomie połowy postu młodzież urządzała ucieszne zebrania za miastem na moście, zwykle puławskim, rozbijając garnki z popiołem, weseląc się, żartując i krzycząc: „Śródpoście kolacja na moście” oraz zamazywano w nocy okna lub bielono ściany smołowcem i napisami na domach, gdzie mieszkały przy rodzicach młode panny na wydaniu. Urządzano też powitanie wiosny przez topienie Marzanny, której wyobrażenie zrobione ze szmat i drewna niósł korowód ze śpiewem i okrzykami „Marzanno, Marzanno”. W kościołach Gorzkie Żale i pasje.
Wielki Tydzień rozpoczynała Palmowa Niedziela. Każdy przygotowywał sobie tzw. palmę, stanowiącą gałązkę z pączkującymi już pączkami lub baziami i z nimi szło się do kościoła na nabożeństwo, gdzie je święcono. Nastrój w domach był poważny, a od Wielkiej Środy już zaczynały się nabożeństwa pasyjne. W kościołach robiono porządki, wynoszono i wycierano z kurzu figury świętych i obrazy, trzepano dywany, wymywano podłogi.
W czasie nabożeństwa zamilkły dzwonki, a zamieniły je kołatki. W Wielki Czwartek odbywało się uroczyste nabożeństwo z przeniesieniem Najświętszego Sakramentu do bocznej kaplicy, tzw. piwnicy, na pamiątkę osadzenia Jezusa w odosobnieniu przed męką. Przed tym już przygotowano uroczysty ołtarz w bocznej nawie z wizerunkiem Chrystusa leżącego w grobie, a przed nim nastawiano moc kwiatów, ofiarowanych przez wiernych.
W Wielki Piątek było najważniejsze nabożeństwo z odczytaniem męki Chrystusa, aż do Jego śmierci na krzyżu z Drogą Krzyżową i przeniesieniem monstrancji z Eucharystią do tego ołtarza, z żalami wiernych z powodu wielkiej męki Zbawiciela. Przed ołtarzem leżał krzyż na podpórku, który wierni całowali i składali ofiary w obok stojącej tacy. Przez całą noc była adoracja wiernych należących do bractw (kółek różańcowych i tercjarek).
W sobotę rano nabożeństwo połączone ze święceniem wody, olejów świętych, cierni (tarniny) leżących na niewielkim stosie przed kościołem, a w ciągu całego dnia, aż do godziny 6-tej odbywało się święcenie przynoszonych do kościoła w koszyczkach jaj z kawałkiem chrzanu, szczyptą pieprzu, soli, chleba i kawałkiem wędliny. Było to tak zwane „święcone”. Ponadto księża przychodzili w tym dniu do domów, święcąc mieszkanie i jadło świąteczne zapełniające stół, jak babki wysokie oblane lukrem i różnokolorowym masełkiem, na jednej z babek baranek z cukru lub z porcelany z czerwoną chorągwią, mazurki, placki słodkie, mięsiwa – schaby pieczone, polędwice, całe szynki wędzone i gotowane, kiełbasy pieczone i wędzone, a wszystko z dodatkami zaostrzającymi apetyt. Po święceniu potraw już post nie obowiązywał i można było jeść wszystko.
W Wielką Niedzielę rezurekcja o godzinie 6 rano z uroczystą procesją wokół kościoła przy biciu dzwonów i śpiewów: „Chrystus zmartwychwstan jest, nam na przykład dan jest”, „Wesoły nam dzień dziś nastał, którego z nas każdy żądał, tego dnia Chrystus zmartwychwstał” itd., „Przez swoje święte z martwych powstanie tym Boże daj ludziom wieczne obdarowanie” itd.
Na przedzie procesji chorągwie, feretrony, a przed księdzem figura Chrystusa zmartwychwstałego z chorągwią w ręku i ogromna gromnica, ozdobiona z boku różnymi urozmaiceniami. Po uroczystym kazaniu i Mszy Świętej wychodzący z kościoła znajomi życzyli sobie wesołych świąt.
Po przybyciu z kościoła do domu wszyscy domownicy, łącznie ze służącymi, siadali do stołu i dzieląc się jajkiem i życząc sobie wzajemnie wszelkiej pomyślności, spożywali przygotowane pokarmy, zaczynając od barszczu czerwonego z kwasu buraczanego, zaprawionego na gęsto śmietaną i rozbitym jajkiem. Do barszczu do talerzy wkładano kawałki jajka oraz kawałki wszelkiej na stole będącej wędliny, jak kiełbasa pieczona, szynka, cielęcina, polędwica, schab pieczony. Po spożyciu tego mięsistego barszczu podawano znowu wędliny z chrzanem, grzybkami marynowanymi oraz bigos z kwaszonej kapusty na mięsie, przeważnie kiełbasie, zaprawiony gulaszem i sosami. Po mięsiwie szła na stół herbata z ciastem, przeważnie babką, struclą z makiem i plackiem drożdżowym. Starsi wypijali przy tym po kieliszku wódki i wina. Dzieci miały za to cukierki i czekoladę. Był zwyczaj, że wszyscy domownicy, a więc i dzieci, podczas całego dnia świątecznego mogły podejść do stołu i ukrajać sobie dowolnej wędliny oraz ciasta. To też nieraz objadały się co niemiara.
Śpiewano pieśni wielkanocne. Po południu zwykle schodzili się goście, tj. rodzina – bracia, siostry z dziećmi i znów zaczynało się jedzenie z wszystkimi. Okazywano sobie wiele serdeczności, śpiewano wesołe piosenki. Po tym przyjęciu wszyscy szli w odwiedziny do braci lub sióstr na przyjęcie podobne. Najlepiej nam smakowało przyjęcie u ciotki Leszczyńskiej, która była wyśmienitą kucharką i umiała jedzenie urozmaicać efektownymi dodatkami, przy czym miała duże zapasy konfitur z borówek, śliwek i innych owoców oraz dużo marynowanych i kwaszonych rydzów.
Młodzież wymykała się od stołu do innego pokoju i tutaj zabawiała się w różne gry, śmiejąc się i żartując.
Następnego dnia świątecznego przychodzili w odwiedziny sąsiedzi, zapraszając zarazem do siebie. I znów wzajemne poczęstunki, ale znacznie skromniejsze.
W tym dniu odbywały się zawsze uroczyste nabożeństwa i śluby oraz związane z tym wesela.
Cały poświąteczny tydzień wykańczał zapasy jedzenia, przy czym pieczywa świątecznego było tak wiele, że jeszcze używano je do kawy mlecznej przez następne tygodnie. Szczególnie dużo było babek wysokich pieczonych w piecu chlebowym w glinianych wydrążonych lub blaszanych formach, z których aż się wylewały do góry podczas pieczenia. Na kilka tygodni przed świętami bito wieprzka, z którego szynki marynowano w wannie, łącznie z zakupioną na rynku ćwiartką cielęciny, przetykając mięso pieprzem, angielskim zielem, bukowym liściem, czasem czosnkiem. To też te mięsa po uwędzeniu miały charakterystyczny przyjemny zapach. Na święta przyrządzano też dużo galarety z nóżek wieprzowych i cielęcych, a czasem wołowych.
Drugi dzień świąteczny był dla młodzieży bardzo wesoły, gdyż łączył się tradycyjnym śmigusem, trwającym jeszcze od czasów pogańskich. Chłopcy czyhali z wodą na dziewczęta i zlewali je obficie i to nie tylko na dworze, ale i przychodzili czynić to do domów. Dziewczęta też odpłacały się im jak umiały. Domownicy też robili sobie niespodzianki wstając wcześnie i podlewając innych jeszcze śpiących. Nieraz bywały drastyczne wypadki, że chłopcy służący zaciągali dziewczęta służące pod studnie i lali na nie wodę kubłami, co było niebezpieczne dla zdrowia. Oblewającym chłopcom, szczególnie podobającym się, dawano pisanki, przygotowywane przed świętami przez dziewczęta i ich matki w ten sposób, że na surowych jajkach malowano lub rysowano rylcem zrobionym zwykle z pokrywki pudełka po szuwaksie różne kwiatuszki, gałązki i inne ozdoby, a następnie tak udekorowane jajka gotowano w barwnym roztworze, najczęściej w roztworze z łusek cebuli, co nadawało pisance subtelny kolor.
W związku z uroczystościami Wielkiego Piątku i Soboty należy dodać, że przy grobie Chrystusa była postawiona straż, ubrana na podobieństwo żołnierzy rzymskich w tekturowy pancerz, tarczę, włócznię, a na głowie hełm strażacki. Pełnili ją zwykle strażacy i inna młodzież bardziej religijna. Straż ta nieruchomo stała po obydwu stronach grobu przy wejściu do kaplicy, w której się znajdował, a była to zwykle kaplica św. Stanisława tzw. Owadowskich. Ponieważ nieruchome stanie długo trwające wyczerpuje, musiały następować częste zmiany.
Marian Kwapisiewicz (1897-1985) – zwolenianin, prawnik, notariusz, działacz społeczny, uczestnik wojny polsko-bolszewickiej i II wojny światowej; autor licznych wspomnień i artykułów dot. historii Zwolenia
Źródła
- Wspomnienia Mariana Kwapisiewicza, zbiory MRZ